czwartek, 10 lutego 2011

20 - lecie „Awantury” - część pierwsza


Czym była „Awantura”? W największym skrócie: był to magazyn komiksowy, wychodzący w Polsce w latach 1990-1991, prezentujący polskie komiksy. Ukazały się cztery numery, po czym pismo upadło, choć nie z powodu braku czytelników. Z uwagi na niedawną rocznicę 20-lecie powstania magazynu chcielibyśmy przybliżyć jego historię i dorobek, a także wyciągnąć z rękawa nasze asy: niepublikowane do tej pory materiały związane z pismem. 

 
 Licząc, że przyciągnęliśmy waszą uwagę, ponownie zadajemy pytanie, „Czym była „Awantura”, tym razem udzielając znacznie dłuższej odpowiedzi...

 U schyłku lat 80. do głosu dochodziło nowe pokolenie polskich komiksiarzy: rysowników, scenarzystów oraz publicystów. Rychło okazało się, że choć są grupą liczną, to jednocześnie ich głos może w ogóle nie być usłyszany. Brakowało, bowiem magazynu komiksowego, gdzie mogliby publikować swoje prace. Praktycznie jedyny stały periodyk komiksowy, czyli „Komiks-Fantastyka” (później lepiej znany jako „Komiks”) czynił to sporadycznie, inne czasopisma np. „Świat Młodych” nie akceptowały żadnych „ostrzejszych” komiksów.

 Jak się potem okazało, kluczowy okazał się rok 1990, gdy w odstępie niewielkiego przedziału czasu powstały dwa magazyny, które postanowiły postawić wyłącznie na polski komiks: „Fan” (znany też jako "Komiks Fan" lub "Fan Komiks") i „Awantura”. „Fan” - być może nieświadomie - zaprezentował historie skierowane do młodszego czytelnika, łagodniejsze zarówno w formie jak i w treści. Pismo, które przetrwało 3 numery, pamięta się głównie z racji niedokończonego komiksu („Zbyt długa Jesień”) duetu Szyłak/Jezierski oraz publikacji jednej nowelki autorstwa Jerzego Skarżyńskiego.


 „Awantura” natomiast pokazała pazury nowej fali polskiego komiksu. Historia powstania magazynu rozpoczyna się w grudniu 1988 r., wraz z momentem powstania Studia Komiks Polski, spółki zawiązanej przez miłośników i twórców komiksu w składzie: Tomasz Marciniak, Andrzej Janicki, Roman Maciejewski, Jacek Michalski oraz Krzysztof Różański. SKP przybrało formę spółki z o.o., której głównym celem było wydawanie własnego magazynu komiksowego oraz propagowanie komiksu przez publikacje, warsztaty, wystawy itp. W ten sposób SKP stało się najprawdopodobniej pierwszą w Europie Wschodniej firmą mającą zajmować się wyłącznie komiksem.
 Jak każde przedsięwzięcie tworzone przez małe grupki zapaleńców, również i to nie narzekało na nadmiar funduszy koniecznych do prowadzenia profesjonalnej działalności. Długie poszukiwania inwestora i wydawcy (pukano m.in. do wrót firmy Baltica, która planowała swój własny magazyn komiksowy) nie były zbyt owocne, acz w międzyczasie nawiązano wiele kontaktów w środowisku komiksowym. Niezbyt optymistyczna sytuacja zmieniła się niespodziewanie po przypadkowym spotkaniu Tomasza Marciniaka i Krzysztofa Buko w Chełmnie, rodzinnym mieście T. Marciniaka. Buko skontaktował SKP z kilkoma biznesmenami z Chełmna i udało się przekonać ich, aby zaryzykowali swoje pieniądze, wydając magazyn pod szyldem specjalnie w tym celu powstałej spółki Horus. W ten sposób narodził się magazyn „Awantura” z Andrzejem Janickim jako red. naczelnym. W ramach ciekawostki: nazwa czasopisma została wymyślona podczas burzy mózgów mającej miejsce w mieszkaniu Jacka Michalskiego - podczas niej pod uwagę brane były również tytuły „Adventure” oraz „Avanti”(!). Logo pisma oraz winietę zaprojektował Krzysztof Różański.

 Początki magazynu były słodko-gorzkie. Z jednej strony zrealizowano wielkie marzenie SKP: powołano do życia magazyn publikujący wyłącznie komiksy polskich autorów. Krzepiąca była również pełna niezależność redakcji, której dano wolną rękę w kształtowaniu formuły pisma i doborze prac. Redaktorem technicznym pisma został Michał Małecki, doświadczony drukarz, zajmujący się wyłącznie kwestiami dot. druku magazynu.

 Oczywiście była też i druga strona medalu. Samo tworzenie pisma komiksowego w latach 1990-1991 wymagało o wiele więcej trudu i cierpliwości niż dzisiaj – nie tylko z powodu braku komputerowego składu. „Awantura” powstawała praktycznie w domowych warunkach, chałupniczymi metodami, które najlepiej podsumowuje Różański wspominając: „klej, nożyczki, ksero i literki wyciskane z foliowych wzorników, były naszą bronią”. Do tego dochodziła konieczność zajmowania się sprawami administracyjnymi oraz dystrybucją. Dodajmy, że siedziba wydawnictwa znajdowała się w Chełmnie, ale całość prac nad pismem i spotkania redakcyjne miały miejsce w Bydgoszczy (głównie w mieszkaniu Michalskiego), gdzie mieszkała cała redakcja za wyjątkiem Marciniaka, który studiował i mieszkał w Toruniu.


 Wysiłki, SKP przyniosły jednak efekty. Pierwszy numer ukazał się w grudniu  1990 r. Liczył 36 stron, z czego połowa była w kolorze. Zawierał cztery komiksy, pierwszą część cyklów „Księga Przejść” Romana Maciejewskiego oraz „Oxana” Krzysztofa Różańskiego, komiksową nowelkę „Marzenie” Andrzeja Janickiego, i pierwszą (z dwóch) części „Samotnika” Jacka Michalskiego. Wszystkie komiksy obracały się w elementach fantasy i SF.

 Całość dopełniał artykuł Jerzego Szyłaka o francuskim artyście znanym jako Philippe Druillet. Warto też wspomnieć o konkursie, w którym w zamian za kupon wycięty z pisma można było wygrać odtwarzacz video (niezły rarytas jak na tamte czasy). Wspominam o tym, gdyż zwycięzca owego konkursu faktycznie nagrodę swoją otrzymał, o co w dobie błyskawicznego powstawania i upadania różnych magazynów (ktoś pamięta magazyn „Miliarder”?), nie było wcale łatwo.

 Co ciekawe, w pierwszym numerze brak było wstępniaka obwieszczającego czytelnikom „Oto jesteśmy. Redakcja”. Wstępniaków odredakcyjnych próżno szukać też w następnych numerach, zamiast nich, obok stopki, umieszczane były natomiast cytaty teoretyków i artystów komiksowych na temat tegoż medium.

 Numer drugi zawierał kontynuacje „Księgi Przejść” oraz „Oxany” jak i ostatnią część „Samotnika”. Proporcje między częścią kolorową, a czarno-białą zostały zachowane, dział publicystyczny tym razem reprezentował Edward Owczarek z artykułem na temat opowiadania obrazem. Równocześnie ogłoszono także konkurs dla rysowników, scenarzystów oraz publicystów i zapowiedziano start listy przebojów komiksowych.


 Gwoli ciekawostki, okładka Jacka Michalskiego do drugiego numeru była malowana farbami olejnymi, na dużej płycie pilśniowej. Powstawała w małym pokoiku autora, na wskutek czego ten zatruł się oparami farb i terpentyny. Ponoć do dzisiaj nie tknął farb olejnych.

 Pierwsze dwa numery można w zasadzie uznać za przymiarkę do formuły „Awantury”, która nastąpiła wraz z numerem trzecim. Już okładka z Conanem w pozie bojowej pokazuje, że z „Awanturą” nie ma żartów. W środku magazyn nie dość, że przytył do 48 stron w całości w kolorze, to i same komiksy zyskały na jakości. Kolorowy pochód rozpoczyna pierwszy epizod „Miasta Trędowatych” Wojciecha Birka, niechybnie efekt fascynacji autora frankofońskim komiksem przygodowym. Fascynacji przynoszącej bardzo dobre efekty – o ile graficznie komiks mógłby być ciut lepszy, to scenariusz to tej pory wywiera bardzo pozytywne wrażenie, wręcz zachęca do dokończenia cyklu. 


 Następnie mamy do czynienia z nowelką SF „Polowanie” w post-apokaliptycznych klimatach, duetu Tkaczyk (scenariusz) & Janicki (rysunek), równie sprawnie narysowaną, co opowiedzianą. W pierwotnej wersji komiks narysował sam Witold Tkaczyk już w 1989, wersja z „Awantury” została poddana adaptacji przez Janickiego. Dodam, że wersja Tkaczyka ukazała się ostatecznie drukiem w „AQQ” 31 (2004 r.).

 „Conan & Atala” to z kolei pierwszy epizod komiksu oparty na motywach opowiadania Roberta E. Howarda, pt. „Córka lodowego olbrzyma”. Miejscami oparty dość luźno, gdyż zamiast skrócenia prozy Howarda, duet Janicki/Michalski rozszerzył opowieść o własne pomysły. W rezultacie tego zamiast adaptacji-kalki wyszła bardzo zgrabna opowieść, którą i znający „Córkę...” przeczyta z przyjemnością, zwłaszcza, że w pierwszym epizodzie Michalski naprawdę pokazuje, co potrafi. Dodam jeszcze, że komiks momentami jest dość naturalistyczny: brutalny, krwawy i bez listków figowych.

 „Awantura”, bowiem, to produkt dla prawdziwych mężczyzn (broń Boże „komiks dla prawdziwych mężczyzn”), których z pewnością zainteresował kolejny epizod „Oxany”, z dość ponętną główną bohaterką. Całości dopełnia trzecia część „Księgi Przejść”, która wyraźnie się rozkręciła po dwóch „wstępnych” epizodach oraz całostronicowa komiksowa ilustracja duetu Szyłak/Janicki.

 Także i dział publicystyczny zyskał na objętości. Witold Tkaczyk relacjonował Międzynarodowe Targi Książki w Goeteborgu, a raczej ich komiksową część – COMICS `90. Z kolei Tomasz Marciniak opowiedział o swojej wizycie na I Czechosłowackim Dniu Komiksu (listopad 1990 r.). Poniżej zanotowano także, że 2 lutego 1991 roku odbył się pierwszy Konwent Twórców Komiksu w Kielcach, z którego powstało przyszłe MFK, a od 2008 roku również „iG”.

 Korzystając z tematu do wspominek, zamieszczam także i pierwsze notowanie Komiksowej Listy Przebojów z tegoż numeru wraz, z którą Andrzej Janicki zamieścił dłuższy komentarz na temat stanu rynku komiksowego.

1. Thorgal: Czarna Galera
2. Hugo: Błękitna Perła
3. Wieczna Wojna
4. Thorgal: Wilczyca
5. Binio Bill: Skarb Pajutów
6. Batman: Zabójczy Żart
7. Kajko i Kokosz: Mirmił w opałach
8. Szninkiel
9. Onna
10. Dwie podróże Guliwera

Prawda, że ciekawe? Gdyby przejrzeć półki sklepów komiksowych okazałoby się, że można kupić to samo, co w roku 1991, przy tak samo skaczących w górę cenach. To żart oczywiście... Zauważę, że o ile o Binio Billu pamięć jest żywa do dzisiaj, to mało, kto już pamięta o wcale niezłych „Dwóch Podróżach Guliwera” Muldyńskiego i Pawlaka. A „Onna”? Kto z „młodych” wie, że wydano u nas taki komiks?

 Wracając do „Awantury”. Czwarty numer ukazał się w październiku 1991 r. i kontynuował chwalebne tradycje poprzednika: ponownie 48 stron w kolorze. I to stron całkiem niezłych, gdyż kolejne części „awanturowych” seriali trzymają dość wysoki poziom. Co ciekawe, „Conan i Atala” został przemianowany na „Drakon & Onea” (a do obsady dołączyła Sharon Stone), powodem tego był możliwy konflikt na tle praw autorskich z wydawnictwem As-Editor, acz legalność komiksów tego edytora do tej pory poddawana jest w wątpliwość. W numerze można było też przeczytać: pierwszy odcinek „Stalowej Twierdzy”,  SF Andrzeja Janickego, oraz pierwszą część „Śladami Kida Walkera” Jerzego Wróblewskiego, wcześniej drukowaną w „Świecie Młodych”.


 Publicystyką zawładnął Jerzy Szyłak produkując dwa artykuły: jeden o Milo Manarze, a drugi o Asteriksie, którego pierwszy tom wówczas został opublikowany w Polsce nakładem Hanna-Barbera Poland.

Piąty numer „Awantury” już się nie ukazał.

 Redaktorzy pracujący przy magazynie przeczuwali, że koniec pisma może nastąpić dużo szybciej, niż ktokolwiek by się spodziewał. Po kilku miesiącach od wydania pierwszego numeru spółka Horus stała się częścią większej firmy Artex (egzotyczny polsko-liechtensteinowski twór). Początkowe ustalenia z Horusem, zakładały, że wymierny efekt finansowy powinien nastąpić po wydaniu sześciu numerów magazynu. Niestety Artex postanowił zamknąć pismo po ukazaniu się czwartego numeru „Awantury” mimo faktu, że jego sprzedaż była najlepsza jak do tej pory (ok. 30 z 50 tys. egz. nakładu), co wtedy było wynikiem więcej niż przyzwoitym. Dzisiaj możemy o tym tylko pomarzyć.

 Po kilku miesiącach dotarły do „Awanturników” informacje, że pieniądze z magazynu były wykorzystywane przez firmę Artex w jakichś nieudanych przedsięwzięciach handlowych, co miało bardzo bolesne skutki: firma wpadła w poważne tarapaty finansowe a jej właściciel zbiegł za granicę.


 To ostatecznie potwierdziło zgon pisma, które redakcja niejednokrotnie próbowała reaktywować. Rozważano m.in. fuzję ze wspomnianym już magazynem komiksowym „Fan”, (którego wyszły trzy numery, w tym jeden jako podwójny), pod szyldem „Super-Fan”. Co ciekawe, obydwa czasopisma wystartowały w podobnym czasie i miały ten sam, jasno określony cel: publikowanie komiksów polskich twórców. W bezpośrednim porównaniu szalę zwycięstwa przechyla się zdecydowanie na stronę „Awantury”. Lepsze komiksy, lepsza formuła, lepsze wykonanie - gdyby magazyn istniał, choć kilka numerów więcej, z pewnością byłby dzisiaj rozpoznawany jako klasyczny. Niestety los chciał inaczej, zostały, więc nam lektura czterech numerów „Awantury” i późniejszych (a zarazem licznych) komiksów „Awanturników” oraz wspomnienia.

Karol Wiśniewski, współpraca - Andrzej Janicki.

4 komentarze:

  1. "Dwie podróże Guliwera" rzeczywiście były niezłe.
    Pomyśleć, że dostałem ten komiks stosunkowo niedawno (3 lata temu).

    Świetna opowieść.
    Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, Hades.
    "Dwie podróże Guliwera" nadal są przyjemne dla oka.
    Dalszy ciąg za tydzień!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kawał dobrej publicystki. Lata 90te wydają się mało rozpracowane pod względem publicystycznym i chciałbym czytać o nich jak najwięcej. Nie wspominając już o jakimś zbiorczym wydaniu "Awantury"...

    Kuba z Kolorowych

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki, Kuba. Racja, lata 90 - te, to coś więcej niż "wielka komiksowa smuta". Sama lista autorów godnych opisania jest długa. A zbiorcze wydanie... Wolałbym ożywić tytuł. Wariat z dużą kasą pilnie poszukiwany!!!

    OdpowiedzUsuń

Powered By Blogger